Wydarzenia w ramach Ars Cameralis mają dziesiątki twarzy i masek, zawsze jednak opierają się na niezwykłej aurze kameralnego, intymnego spotkania — z muzyką, słowem lub obrazem, ruchliwym albo tym zatrzymanym w locie, utkwionym w pamięci. Jak powidok. Jak wzór świata, który przeminął, lecz wciąż tkwi w wyobrażonym wspomnieniu.
Nadchodząca edycja Festiwalu będzie co najmniej pod kilkoma względami niepowtarzalna. Tak się składa, iż dwudziesta trzecia festiwalowa odsłona, stanowi jednocześnie dwudziestą rocznicę powołania Instytucji Ars Cameralis (pierwsze trzy edycje organizowane były przez Wydział Kultury Urzędu Wojewódzkiego w Katowicach). Dlatego też w festiwalowym programie pojawi się także wydarzenie rocznicowe, w którym udział wezmą artyści szczególnie ważni dla Festiwalu na przestrzeni ostatnich ⅩⅩ lat. Tacy, których łączą z Festiwalem więzy przyjaźni, a w przeszłości pojawiali się podczas kolejnych edycji niejednokrotnie.
Od ponad dwudziestu lat Festiwal stanowi przestrzeń przenikania się tego, co podarowane nam zostało przez mistrzów, jak i tego, co dopiero się zaczyna, choć już dziś zapowiada niezwykłe emocje na przyszłość. Tak więc i tym razem, obok legendarnych artystów pojawią sie także Ci, którzy wyrastali z gleby przez nich użyźnionej.
Festiwalowe dni wypełnią m.in. brytyjska pieśniarka, która stała się inspiracją dla całego pokolenia współczesnych songwriterów — Vashti Bunyan, w Sosnowcu na inaugurację Festiwalu zaśpiewa nowa ikona muzyki afrykańskiej Fatoumata Diawara, a znakomity Hugo Race, dawny bliski muzyczny kompan Nicka Cave’a zaintonuje swym poharatanym i zbolałym głosem przejmujące ballady. Swą obecność znacząco zaznaczą także duchy wielkich postaci literatury — Williama S. Burroughsa oraz Mirona Białoszewskiego. Zaprosimy Was także do legendarnej pracowni, kuźni niezliczonej ilości wielkich artystycznych osobowości, Kowalni. Z kolei młodą scenę artystyczną reprezentować będą m.in.: wschodząca gwiazda tUnE-yArDs, mniej znane, ale intrygujące zespoły The / Das, GoGo Penguin oraz Breton, dj’e sceny berlińskiej, młodzi poeci (oczywiście wyłącznie NaDziko) i wielu innych. Wspólnie naszkicują mapę kameralnych, artystycznych podróży przez zamglone zakamarki Górnego Śląska. To mapa, która nie prowadzi nikogo utartymi szlakami, pozwala wytyczać własne, i co najważniejsze, uchyla drzwi, aby wydostać się poza nią, bo tam zawsze dzieje się najwięcej. No tak, bo przecież nie ma innego listopada, niż ten na Górnym Śląsku…