Radio Katowice
Radio Katowice / Radiowe Wydarzenia
Malarstwo Marii Danuty Chmielarskiej
14.08.2015
17:00:00

fot. Ryszard Stotko

Wystawa malarstwa Marii Danuty Chmielarskiej w radiowej galerii "Na żywo" w pierwszą rocznicę śmierci katowickiej artystki.

 


Esse

Mija rok od odejścia Marii Danuty Chmielarskiej-Kawki. Dobrze pamiętam. Wieczorem zadzwonił Henryk, mąż Danusi. Głos miał spokojny, ale z jakąś dziwną pauzą po każdym słowie. "Dana nie żyje".

Wiele miesięcy później oglądamy w pracowni obrazy, które w sierpniu 2015 pokażemy na wystawie w Polskim Radiu Katowice. Miejsce ważne. Nieprzypadkowe! Henryk przepracował tu wiele lat, jego żona, dwukrotnie, pokazała w "Na żwo" kolekcję swych ważnych prac.

Patrzę na zdjęcie zrobione dwa tygodnie przed śmiercią. Danuta siedzi na balkonie. Wszędzie donice z kwiatami. Pyszni się lipiec i nic nie zapowiada zgaśnięcia tego obrazu. Tego lipca, tych pelargonii, tej spokojnej i skupionej twarzy.

— Jeszcze zrobiłem jej takie zdjęcie. To był naprawdę piękny dzień, rozmawia z córką, przez telefon... — Henryk uśmiecha się bezradnie i szybko wychodzi z pracowni. Słyszę jak robi herbatę.

* * *

Odejście Marii Danuty Chmielarskiej w ubiegłym roku poszerza przejmująca mapę braku w katowickim, śląskim i po prostu  p o l s k i m  pejzażu kulturalnym.

Wszyscy bezradnie godzimy się, prędzej czy później, z wyrokami losu. Ale w ostatnim czasie wspomniana mapa rozszerza tu swoje terytorium zbyt szybko. Zbyt pospiesznie. Zbyt łapczywie.

Piotr Szmitke, Tomasz Jura, Witold Pałka, Jerzy Handermander, Beata Jurkowska, Andrzej Czarnota, Andrzej Piecha... To artyści malarze. A przecież niedawno, przed chwilą, musieliśmy żegnać wybitnych ludzi pióra. Feliks Netz, Jan F. Lewandowski...

I chociaż każde odejście to osobny los, odrębne życie i pozostawiona pamięć to przecież pisząc o Danusi nie sposób nie myśleć także o tej przejmującej i rozrastającej się pustce.

* * *

Urodziła się w Warszawie, w jej przypadku mieście na wskroś bolesnym i tragicznym. Powstanie. W krótkim czasie giną najbliższe osoby. Najpierw siostry pod gruzami na Koszykowej, potem ojciec. Ona sama przeżywa cudem zasypana wraz z nimi w piwnicy.

To są traumy niewyobrażalne. Zwłaszcza kiedy trwają, kiedy trwać powinny święte dni dzieciństwa i młodości. Artystyczna twórczość nigdy nie może w takim przypadku stać się planetą osobną. Bez względu na to, czy biografia odciska swe piętno wprost czy stanowi rejon, z którego się ucieka gehenna prędzej czy później wyświetli któreś ze swych imion.

W przypadku Chmielarskiej ekspresja lęków jest wyraźna. Ale, jak kiedyś już zauważyłem, nigdy przez proste (malarskie) nazwanie. Nigdy przez jakąś literacko-anegdotyczną treść.

To chyba byłoby niemożliwe, bo studia Chmielarskiej w Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie (niesamowity czas, okres "odwilżowy", wszystko się gotuje i wyzwala z socu, młode poranione wojną i klęską klasycznych wartości pokolenie szuka własnej prawdy, ale ma też na wyciągniecie ręki pracownie najprawdziwszych (arcy) mistrzów, takich jak Zbigniew Pronaszko czy Wacław Taranczewski) dają jej nie byle jaką samoświadomość. I warsztatowy kunszt.

Zatem żadnego mówienia wprost. Ale też (ciekawe) żadnych deformacji !

Przełom lat 50. i 60., czas w całej polskiej sztuce nieprawdopodobnie żyzny, to przecież także modernistyczne defiguracje i odkształcenia.

Korespondują z gruzami. Chociaż w realnym świecie rumowisko znika coraz prędzej, to przecież w pamięci i w snach piętrzy się nadal. Co ważniejsze tym razem zwichrowane i wypaczone zostały na skalę niespotykaną tzw. "uniwersalne wartości i prawdy".

Adorno zadaje swoje słynne jątrzące pytanie, Różewicz konstatuje spadanie "we wszystkich kierunkach jednocześnie", Sartre i egzystencjaliści rymują z człowiekiem na zawsze nicość, grozę i troskę.

Tymczasem młoda, cudem ocalała z prowadzonej na rzeź generacji artystka, bez żadnej przenośni wyrwana z otchłani i lochu najostateczniejszej rozpaczy mówi widzialnemu światu t a k.

Na jej obrazach realne przedmioty, postaci i kontury przyznają się do siebie. Twarz pozostaje twarzą. Okno oknem. Zarys drzew z lusterkiem wody w prześwicie wiernie poświadcza las. Ale skórka tej rzeczywistości bardzo cienka. I patrząc nie mamy wątpliwości, że ważniejsze jest to co pulsuje i prześwieca pod nią:

/.../ Ekspresja lęków i przeczuć wiele ma imion.

Jednym z najbardziej zużytych jest deformacj.

Natomiast zawsze cennym, intrygującym, bo niepodległym technikom, konceptom i sposobom – emanacja.

Czyli to coś co rozchodzi się, wypływa, promieniuje z oswojonych zdawałoby się kształtów i form. /.../ Coś spoza słów /.../ Prawie we wszystkich znanych mi obrazach Chmielarska najpierw wychodzi na spotkanie świata, który nie wypadł jeszcze z ram /z roli ?/ jakie nadały mu nasze zmysły i wyobrażenia. Jej pierwszy krok cechuje ufność... – pisałem kilka lat temu w tekście "Smutek krzepi".

I dzisiaj, kiedy Danusi już nie ma wśród nas, kiedy patrzę na jej obrazy z różnych lat i okresów twórczości rozpoznanie to wydaje mi się zasadne. Co więcej ważne dla odczytania całości jej artystycznego przesłania.

* * *

Była mistrzynią półtonu, półszeptu i środków subtelnych. Nieoczywistych. Krzyk formalnie był jej obcy, podobnie jak wszelka ostentacja czy przerysowanie. Ale krzyk, w sztuce, może być też bezgłośny, a cisza nagle nabrzmiewać treścią. Jej przekaz nie zaczyna się więc od burzenia, od odwracania relacji. Liczy się słynne elementarne: esse.

Zatem ten dach, ta firanka, ta ławka, ta postać.

I nagle, chwilę później /a może jest to proces równoczesny ?/ następuje jakby zawahanie. Zawieszenie pewności.

Przez "oswojone" przemawia "obce", przez "łagodne" "nierozpoznane", przez "liryczne" jakaś wszechobecna chmurność... W przeciwieństwie do swych licznych, nieraz znakomitych zresztą rówieśników, Chmielarska – pozostając wierna swym historycznym i prywatnym doświadczeniom - niejako opóźnia dramatyczny efekt.

"Podszewka świata" zgodnie z jej opartą na przeżyciach intuicją jest w najwyższym stopniu tragiczna. Ale wyrażana na głos rozpacz, gniew, bunt i tym podobne frenezje po chwili tracą moc. I bledną, jak wszelka jaskrawość.

Natomiast przezroczystość rzeczywistości, gdy już znajdzie się artystyczny sposób jej dotknięcia, umożliwia głębszy duchowo i intelektualnie przekaz. Bo świat, jak zawsze, jak zawsze, jest naturalnie pełen paradoksów. Pełen teorii bez szczególnych zobowiązań wobec prawdy, źle napisanych historii (i ludzi !) i tak naprawdę zaczyna się od końca. A potem? Potem najczęściej już tylko przybywa ubywania.

Roztrzaskiwanie w sztuce jego realnej widomej postaci miało swój wydźwięk grubo sto lat temu i uznane za profetyzm dopełniło obrazu świata "bez środka". Bez punktów odniesienia, bez dna ("spadanie") i w końcu bez jakiejkolwiek idei. Czyli bez sensu.

Pokolenie Danuty Chmielarskiej po wojnie, którą udało mu sie przeżyć i po socrealistycznej hibernacji sięgało niejako odruchowo po ten idiom dysharmonii. Bo dawał po prostu adekwatną formę wyrazu.

Nie ma co jednak ukrywać jak bardzo sie tu wszystko wkrótce "posypało" i jak szybko forma przeszła w konwencję.

Tym mocniej znaczy i tym silniej uwydatnia oryginalność spokojna, stroniąca od łatwego efektu postawa Chmielarskiej.

Jej emocjonalność, chociaż stonowana, zastanawia różnorodnością. Głośny i kojarzony z nią cykl "Okna" to znakomity przykład owego "nie wprost", "nie głośno", "nie jaskrawo i drastycznie", a jednak "wymownie".

Od zasupłania tiulowych firanek i miękkiego światła poczynając a na zimnej tonacji barw i dramatycznym konturze strzaskanych najczęściej szyb kończąc – zaznacza malarka rejon czegoś dotykalnego i bezimiennego jednocześnie. Bo tutaj wszystko dzieje się p om i ę d z y.

Także cykl autoportretów. Świetny! Danka traktowała własną twarz jak lustro najtrudniejszych do nazwania wspomnień. Przeczuć. Domysłów.

To co najbardziej prywatne, osobiste, własne (twarz!) zamienia się tu w środek przekazu... W tworzywo, w język jakiejś bolesnej konfesji, bez drapowania się w "ból istnienia" czy egotyzm.

I jeszcze pejzaże. Martwe natury. Metaforyczne kompozycje zderzające biegunowe jakości (tor kolejowy – pajęczyna) etc.

A wszędzie ten namysł nad fenomenem kształtu i tła. Budowanie napięć kolorystycznych, ich tłumienie i "podkręcanie", smakowanie konturu bryły... Czyli misterna skomplikowana gra cechująca sztukę dojrzałą.

Świadoma swoich instrumentów, możliwości i ograniczeń.

* * *

Pięć lat temu napisałem, że w naszych rozhuśtanych czasach, kiedy z zapałem adoruje się coraz bardziej tandetne iluzje, malarstwo Marii Danuty Chmielarskiej mówi do nas coś bardzo ważnego.

Że prawdę własnego istnienia i prawdę własnej sztuki wyraża się najpełniej i najprawdziwiej nie przez eksponowanie "ja". Nie przez jego krzyk, bunt, ciężar czy ważność, ale wtopienie w esse.

Wtedy widzi się i mówi więcej.

Maciej Szczawiński
Katowice, lipiec 2015 r.


Zobacz także Radiowe Wydarzenia

Autopromocja
Kontakt

Polskie Radio Regionalna Rozgłośnia w Katowicach
Radio Katowice SPÓŁKA AKCYJNA w likwidacji
ul. Ligonia 29, 40-036 Katowice
tel. +48 32 2005 400, fax +48 32 2005 581
e-mail: sekretariat@radio.katowice.pl
NIP 634-00-20-312
konto: ING BSK SA O/Katowice
IBAN: PL 57 1050 1214 1000 0007 0006 0692
Kod BIC (Swift): INGBPLPW
Redaguje zespół: Redakcja Nowych Mediów
tel. +48 32 2005 525, +48 32 2005 487
e-mail: radio@radio.katowice.pl

Copyright © by Polskie Radio Regionalna Rozgłośnia w Katowicach Radio Katowice SA