Jeśli można wyobrazić sobie bieg, który jest w stanie doprowadzić dobrze wytrenowanego biegacza na granice swoich możliwości, to już prawie rozumiemy czym jest BUT. Dodajmy tylko, że wyobrażenia najpewniej i tak nie oddają w pełni tego, przed czym stoją osoby, które zdecydowały się na start.
Więc czym jest BUT, czyli Beskidy Ultra Trial? Dobrze, choć nie do końca, opisują ten bieg cyfry. 305 kilometrów. 15770 metrów przewyższenia. 76 godzin na pokonanie trasy. Taki obraz pozbawiony jest jednak, powiedzmy kierując się pewnym brutalnym uproszczeniem, mięsa. Wyobraźmy sobie człowieka, który po ponad 30 godzinach w trasie właśnie spogląda na horyzont i już wie, że za chwilę czeka go kolejna noc. Mało? Pomyślmy o tym samym biegaczu, który za chwilę po raz trzeci założy czołówkę i będzie pokonywał kolejne kilometry...
To nadal nie wszystko. Biegacze nie mogą liczyć na pomoc na trasie. Nie ma punktów odżywczych. Nie można też liczyć na pomoc osób trzecich. W tym filmie aktorzy mają napisany scenariusz, track gps, ale grają bez reżysera, dublerów... Mają siebie i scenerię beskidzkich dolin i szczytów i monotonny rytm, jak werbel, wybijany nogami przez ich nogi. No i może jeszcze przyspieszony, monotonny oddech- coś jak przypomnienie, że choć jest trudno, to przecież nadal biegniemy.
Z organizatorem BUT-a Michałem Kołodziejczykiem rozmawia Marcin Rudzki.