Siatkarze GKS Katowice po raz pierwszy w swojej PlusLigowej historii zawitali do Nysy. Wojnę nerwów z miejscową Stalą wygrali zawodnicy ze Śląska.
Gospodarze w pierwszym secie lepiej grali w obronie i przede wszystkim dobrze funkcjonował blok nyskiej drużyny. To pozwoliło im już na samym początku objąć prowadzenie 6:3. Stal poszła za ciosem i po skutecznej grze na półmetku seta wynik brzmiał 14:9. Trener gości wziął czas i to dobrze podziałało na jego podopiecznych. GieKSie udało się choć trochę zniwelować straty i przed decydującą fazą partii przyjezdni przegrywali 15:18. Wtedy to nastąpił zryw gospodarzy, który trochę pomogły błędy w przyjęciu katowiczan. Premierową odsłonę Stal wygrała do 18.
W drugiego seta dobrze weszli siatkarze GKS - u. Dobra gra całej drużyny, a przede wszystkim Jakuba Szymańskiego pozwoliła wypracować przewagę 7:4. Dobra obrona i świetna zagrywka zarysowywały przewagę gości w tej partii. Zawodnicy z Katowic prowadzili 16:12, ale stracili na moment koncentrację i Stal niemalże dogoniła gości 20:19, ale podopieczni Grzegorza Słabego nie pozwolili na serię nysan i skutecznym blokiem, a także atakiem Jakuba Jarosza zakończyli seta do 21.
Kolejny set był bardzo wyrównany. Drużyny wymieniały się ciosami, grając dobrym przyjęciem. 6:6, potem 13:13. Wynik odzwierciedlał przebieg seta, ale w pewnym momencie Stal potrafiła odskoczyć. Od stanu 20:18 dla gospodarzy katowiccy siatkarze na niewiele już mogli sobie pozwolić. Goście nie potrafili znaleźć sposobu na świetnie funkcjonującym ataku miejscowych i Stal wyszła na prowadzenie 2:1.
Od początku czwartego seta katowiczanie mieli wiele problemów z punktowaniem. Stal objęła prowadzenie 6:3 i niemal do połowy seta potrafiła je utrzymać. W tym momencie trzeba pochwalić ambicję katowiczan, którzy zdołali zniwelować straty i w końcu doprowadzić do remisu po 15. Potem goście popisali się asem serwisowym i blokiem i piąty set był jak najbardziej realny. Tym bardziej, GKS wyszedł na prowadzenie 21:18, choć w tej fazie Stal potrafiła jeszcze dogonić gości, ale to oni wygrali nerwową końcówkę i doprowadzili do decydującej fazy.
Tie - break zaczął się kolejną wymianą ciosów. Akcje punkt za punkt przerwał as Jakuba Jarosza i GieKSa objęła prowadzenie 7:5. Dwupunktowe prowadzenie nakręciło gości, którzy przed wszystkim świetnie grali w obronie. Historyczne zwycięstwo w Nysie stało się faktem gdy to decydującą akcję zakończył Sławomir Stolc.
Stal Nysa - GKS Katowice 2:3 (25:18, 21:25, 25:20. 23:25, 11:15)
Stal Nysa: Bućko, Ben Tara, M'Baye, Lemański, Łapszyński, Komenda, Ruciak (libero), Dembiec (libero) oraz Filip, Szczurek, Schamlewski, Długosz.
GKS Katowice: Jarosz, Firlej, Kwasowski, Szymański, Zniszczoł, Nowakowski, Watten (libero) oraz Musiał, Nowosielski, Stolc, Ogórek (libero), Kohut.
Autor: Piotr Muszalski/pm/