Mija siedem lat od katastrofy w kopalni Halemba-Wirek w Rudzie Śląskiej. W wyniku wybuchu metanu i pyłu węglowego zginęło wówczas 23 górników. Wtedy nikt nie spodziewał się, że ta tragedia będzie tak wielka.
— Czasami budzi się w nas żal, smutek, rozpacz, ale Pan Jezus przypomina i daje nam tą nadzieję, że poprzez swoje zmartwychwstanie zapewnił nam życie wieczne — powiedział ksiądz Bernard Drozd, proboszcz kościoła pw. Matki Bożej Różańcowej podczas mszy w intencji górników, którzy zginęli w wypadku.
Po mszy prezydent Rudy Śląskiej, władze kopalni oraz górnicy i rodziny zmarłych, pod pamiątkową tablicą na cmentarzu komunalnym złożyli kwiaty i zapalili znicze.
— To było morderstwo, nie wypadek — mówił Marceli Murawski z Sierpnia ´80 podczas uroczystości. Przed sądem toczy się postępowanie, które ma wskazać i ukarać winnych śmierci górników. Zdaniem Murawskiego na ławie oskarżonych zasiedli ci, którzy powinni odpowiedzieć za ten wypadek.
Jak dodaje Wojciech Szymiczek, dyrektor kopalni Halemba-Wirek, podczas 7 lat, które minęły od katastrofy, cały czas podejmuje się działania mające poprawiać bezpieczeństwo pracy na kopalni.
Proces w tej sprawie toczy się od pięciu lat przed Sądem Okręgowym w Gliwicach. Odbyło się już ponad 120 rozpraw. Aktem oskarżenia objętych zostało 27 osób. Jak ustaliły prokuratura i nadzór górniczy, kierujący kopalnią przyzwalali na łamanie przepisów i zasad sztuki górniczej. Najpoważniejsze zarzuty ciążą na byłym kierowniku działu wentylacji kopalni Marku Z. Odpowiada on m.in. za sprowadzenie katastrofy, w której zginęli górnicy. Były dyrektor Halemby Kazimierz D. jest oskarżony o sprowadzenie niebezpieczeństwa dla życia i zdrowia górników. Obu grozi do 12 lat więzienia.
Autor: Łukasz Kałuża, Joanna Opas