65-latka nie tylko ustrzegła się przed oszustwem metodą na wnuczka, ale także "wnuczkowi" dała solidną nauczkę.
Mieszkanka Siemianowic Śląskich odebrała telefon od potencjalnego wnuczka. Poprosił ją o 50 tysięcy złotych, które rzekomo miały uratować go przed odpowiedzialnością karną za spowodowanie wypadku.
Kobieta od razu wyczuła podstęp. Spytała, dlaczego "wnuczek" ma zmieniony głos, w odpowiedzi usłyszała, że to z powodu choroby. Dalej prowadziła z mężczyzną rozmowę, powiedziała, że ma jedynie 30 tysięcy złotych i umówiła się na odbiór w swoim mieszkaniu. "Wnuczek" powiedział, że przyśle po odbiór swojego kolegę. Potem powiadomiła o wszystkim policjantów. Kryminalni przyjechali do jej mieszkania o umówionej porze. Gdy w drzwiach pojawił się oszust, od razu został ujęty przez funkcjonariuszy.
Jak się okazało, kobieta w ogóle nie ma wnuków, dlatego od razu zorientowała się, że ma do czynienia z próbą wyłudzenia. Teraz policja sprawdza, czy oszust ma na swoim koncie podobne przestępstwa.
Autor: Joanna Opas /pg/