Ratownicy górniczy namierzyli sygnał z lampy poszukiwanego górnika.
Mężczyzna po zakończeniu pracy nie wyjechał z dołu kopalni Murcki–Staszic.
— Niestety informacje nie są optymistyczne — powiedział rzecznik Katowickiego Holdingu Węglowego, Wojciech Jaros.
Mężczyzna powinien był zgłosić się na wyjazd z dołu najpóźniej o 1:50. Po stwierdzeniu, że nie zdał lampy, aparatu ucieczkowego oraz po kontakcie z domem, gdzie go też nie było, rozpoczęto akcję poszukiwawczą. Zaginiony pracował jako tokarz w warsztacie mieszczącym się około 10 minut piechotą od podszybia na poziomie 416.
Niewykluczone, że w zbiorniku znajduje się jedynie lampa z nadajnikiem. Wiele jednak wskazuje na to, że mężczyzna wpadł do zbiornika z wysokości co najmniej kilkunastu metrów. Jedna z hipotez zakłada, że mógł, wbrew przepisom, jechać na taśmociągu i nie zdążył zeskoczyć na czas.
Tej możliwości oficjalnie nie komentują przedstawiciele holdingu.
Autor: Monika Krasińska