Dąbrowscy koszykarze we własnej hali nie sprostali przeciwnikom z Wrocławia. Po raz kolejny nie potrafili zatrzymać zawodników podkoszowych.
Bez Sachy Killeya - Jones'a ani rusz. Bez swojego lidera koszykarze MKS nie radzą sobie w trefie podkoszowej. Na domiar złego po meczu kiedy fatalnej kontuzji nabawił się Amerykanin, w kolejnym dąbrowianie stracili Mikołaja Ratajczaka. Urazy wykluczają obu zawodników z gry w tym sezonie. Dlatego w spotkaniu przeciwko Śląskowi brak Killeya - Jones'a znów dał znać o sobie. Tym razem gospodarze mieli wielkie problemy z powstrzymaniem Aleksandra Dziewy. Środkowy wrocławian zdobył 26 punktów, oddając 11 na 12 rzutów z gry. W pomalowanym praktycznie nie dało się go zatrzymać. Pod nieobecność Sachy Killeya - Jones'a rolę lidera wziął na siebie Lee Moore. 23 punkty, 6 asyst i 5 zbiórek - to bilans przeciwko Śląskowi, ale jak mówi stare koszykarska prawda - nie można myśleć o sukcesie jeśli twoim najlepszym punktującym jest rozgrywający. I tak było w niedzielne popołudnie w dąbrowskiej Hali Centrum. Do przerwy miejscowi jeszcze utrzymywali kilkupunktową stratę, ale w dwóch ostatnich kwartach to goście zaczęli grać seriami. Największą przewagę wrocławscy zawodnicy zaliczyli w trzeciej partii. 19 oczek to było za dużo dla dąbrowskich koszykarzy, potrafili zniwelować straty, ale nie na tyle by myśleć o dogonieniu rywali.
MKS Dąbrowa Górnicza - Śląsk Wrocław 82:88 (15:16, 18:21, 17:27, 32:24)
MKS: Lee Moore 23, Andy Mazurczak 14, Marek Piechowicz 13, Michał Nowakowski 12, Elijah Wilson 7, Vytenis Cizauskas 7, Milivoje Mijović 6, Jakub Motylewski 0, Michał Korczak 0, Konrad Dawdo 0.
Śląsk: Aleksander Dziewa 26, Elijah Stewart 15, Strahinja Jovanović 12, Kyle Gibson 11, Mateusz Szlachetka 10, Michał Gabiński 6, Ivan Ramljak 4, Akos Keller 2, Kacper Gordon 2, Szymon Tomczak 0.
Autor: Piotr Muszalski/pm/