Sosnowieckie koszykarki długo dotrzymywały kroku trzeciej drużynie tabeli, ale rywalki w kluczowych momentach meczu nie myliły się i wygrały 94:79.
Faworytem spotkania był zespół z Lublina, choć miejscowe już niejednokrotnie w tym sezonie pokazywały, że potrafią podjąć wyrównaną walkę z mocniejszymi rywalkami. Pierwsza kwarta zaczęła się od wyniku 0:6 niejako potwierdzającym kto miał dyktować warunki w tym spotkaniu. Podopieczne Adama Kubaszczyka szybko odrobiły straty, choć w pewnym momencie przegrywały nawet 8 punktami. Gdy zbliżyły się do lublinianek nie pozwalały im znów odjechać, aż w końcu doprowadziły do remisu po 19. Dobra końcówka zaowocowała tym, że to sosnowiczanki na przerwę schodziły prowadząc.
W drugiej kwarcie faworytki wrzuciły wyższy bieg. Początkowo Zagłębie prowadziło trzema punktami. Pszczółki wzmocniły obronę i zaczęły regularnie trafiać. Od remisu 36:36 zaczęły powiększać przewagę nad miejscowymi, co przełożyło się na wygranie kwarty 7 punktami. Jednak sześciopunktowa przewaga po dwóch rozegranych partiach była jeszcze do odrobienia.
Trzecia kwarta była wyrównaną walką. Gospodynie nadal fatalnie radziły sobie w zbieraniu piłek. Czy to na atakowanej desce, czy w obronie, rywalki zbierały niemal wszystko. W tej kwarcie za to zaczęły trafiać zza łuku, choć nie były to imponujące liczby. Sześciu punktów nie udało im się zniwelować, ale w decydującą kwartę miejscowe wchodziły z realnymi szansami na dobry wynik.
Tym bardziej, że na starcie czwartej odsłony Zagłębie przegrywało tylko 62:66. Wtedy to lublinianki zaliczyły dziewięciopunktowy serial. Sosnowiczanki jeszcze odpowiedziały, ale przyjezdne zaczęły popisywać się rzutami z dystansu. Przewaga gości urosła do 12 punktów. Sosnowieckie koszykarki postawiły wszystko na jedną kartę. Grały bardzo ofensywnie, ale nie trafiały, za to rywalki wykorzystywały ich braki w obronie i ostatecznie zasłużenie wygrały.
— Nie mówiłbym o końcówce meczu, bardziej mówiłbym o całym meczu, że największą naszą bolączką była zbiórka i zastawianie, bo przeciwniczki zdobyły 25 punktów z ponowień, czyli po prostu nie byliśmy w stanie nic z tym zrobić, nie było energii. Myślę, że po zwycięstwie we Wrocławiu, które nas kosztowało wiele wysiłku i przede wszystkim maksimum koncentracji, dzisiaj tej koncentracji trochę zabrakło i brakowało też u nas rotacji. Dobra dyspozycja rzutowa przeciwniczek podcinała nam skrzydła - mówił po spotkaniu trener CTL Zagłębia Sosnowiec, Adam Kubaszczyk.
Po 16 rozegranych spotkaniach koszykarki z Sosnowca mają na swoim koncie 21 punktów, na co składa się 5 zwycięstw i 11 porażek. W ligowej tabeli beniaminek plasuje się na 7. pozycji i jak przyznaje szkoleniowiec sosnowiczanek play-offy są jak najbardziej realne.
— Absolutnie. Myślę, że mamy tak ułożony terminarz, że teraz mamy 4 mecze z teoretycznie słabszymi lub równymi nam zespołami. Do tej pory graliśmy raczej z drużynami wyżej notowanymi, dlatego też wszystko przed nami. Przeciwnicy, którzy bezpośrednio z nami rywalizują o play-off, zwycięstwa z tymi najsłabszymi, czyli z Toruniem i GTK, już mają za sobą. My dopiero po te zwycięstwa pojedziemy — dodał trener Kubaszczyk.
Przed sosnowiczankami daleki wyjazd do Gdańska gdzie zmierzą się z miejscową Politechniką, czyli bezpośrednim rywalem w walce o górną ósemkę.
CTL Zagłębie – Pszczółka Polski-Cukier AZS-UMCS Lublin 79:94 (25:24, 15:22, 20:20, 19:28)
CTL Zagłębie: January 13, Jasnowska, Vucković 8, Wallace 28, Jarosz 15 – Jasiulewicz 2, Czyżewska 7, Stasiuk 4, Wojtala 2. Trener: Kubaszczyk.
Pszczółka Polski-Cukier: O’Neill 8, Milazzo 9, Pavel 9, Fassina 21, Bertsch 23 – Sklepowicz, Kośla 10, Poboży 6, Niedźwiedzka 8, Duchnowska, Trzeciak. Trener: Szewczyk.
Autor: Piotr Muszalski/pm/