Siedem lat temu doszło do katastrofy lotniczej w Topolowie niedaleko lotniska Rudniki.
W wyniku rozbicia się samolotu Piper PA-31 Navajo, transportującego spadochroniarzy, śmierć poniosło 11 osób, a 1 została ranna.
Przyczyny katastrofy badały prokuratura i Państwowa Komisja Badania Wypadków Lotniczych. Według ustaleń w momencie uderzenia samolotu o ziemię lewy silnik nie pracował, maszyna zderzyła się z ziemią przy pochyleniu bliskim kąta 90° w lewym korkociągu, miała schowane podwozie.
Samolot był zatankowany paliwem przeznaczonym dla samochodów, był użytkowany bez ważnego Świadectwa Zdatności do Lotu. Maszyna ta w przypadku awarii jednego silnika stwarza znaczne kłopoty nawet pilotom o dużym doświadczeniu.
Samolot spadł na ziemię kilka minut po starcie, 3 kilometry od lotniska w Rudnikach. Katastrofę przeżył tylko jeden z pasażerów.
Autor: Zdzisław Makles /rs/