11 lipca w kopalni Rydułtowy, będącej częścią rybnickiej KWK ROW doszło do wstrząsu. Tąpnięcie nawet przez ekspertów porównywane było - pod względem siły - z małym trzęsieniem ziemi.
Zdarzenie, które miało miejsce 1150 metrów pod ziemią kosztowało życie 41-letniego górnika. Drugi - 32-latek - przez ponad dwie doby był poszukiwany. Ostatecznie udało się go odnaleźć i uratować. Rozpatrywano to jednak w kategorii cudu.
Po lipcowym wstrząsie pojawiły się pytania o przyszłość ruchu Rydułtowy. Górnicy pracujący na tej kopalni obawiali się czy nie podzieli ona losu bytomskiej KWK Bobrek, gdzie silny wstrząs spowodował jej wcześniejsze zamknięcie, po dokonaniu oceny zagrożenia przez ekspertów Wyższego Urzędu Górniczego.
Wiadomo już jednak, że taki scenariusz nie powtórzy się w przypadku KWK Rydułtowy. Niedawno, Polska Grupa Górnicza, a więc jej właściciel potwierdził, że będzie ona funkcjonowała aż do roku 2043, co zakłada umowa społeczna. Zmieni się jednak charakter prac w kopalni, która stanie się kopalnią jednościanową.
— Wydobędziemy wprawdzie trochę mniej węgla, ale będziemy w stanie prowadzić eksploatację do momentu wygaszenia kopalni przewidzianego w harmonogramie według umowy społecznej — zauważa Marek Skuza, wiceprezes PGG ds. produkcji.
Decyzja o dalszym funkcjonowaniu KWK Rydułtowy bezsprzecznie wydaje się być dobrą informacją. Okoliczności jej podjęcia krytykują jednak związkowcy Międzyzakładowego Związku Zawodowego "Kadra", którzy napisali w tej sprawie pismo z protestem do Marzeny Czarneckiej, minister przemysłu.
— MZZ "Kadra" Górnictwo wnosi stanowczy protest przeciwko metodom zastosowanym przez zarząd PGG S.A. w sprawie rozwiązywania problemów ruchu Rydułtowy KWK ROW — brzmi początek pisma zaadresowanego do szefowej resortu przemysłu.
Dowodem ma być sytuacja z kopalni Rydułtowy.
— Postępowanie zarządu PGG, jak rozumiemy w uzgodnieniu z Ministerstwem Przemysłu, jest kolejnym dowodem na wybiórcze stosowanie zapisów umowy (społecznej - przyp. red) i to tylko w przypadkach — podkreślono w piśmie, pod którym podpisał się Krzysztof Stanisławski, przewodniczący górniczej "Kadry".
Jak dowiedział się "Dziennik Zachodni", zarzuty formułowane przez związkowców MZZ "Kadra" w sprawie KWK Rydułtowy są związane z brakiem ich udziału w rozmowach dotyczących przyszłości rydułtowskiej kopalni. W ich ocenie, to nie do przyjęcia, gdyż przewodniczący tego związku składał swój podpis pod umową społeczną.
— Chodzi mi o to, że jeżeli zajdą sytuacje nieprzewidziane, są procedury, które wymagają włączenia sygnatariuszy strony społecznej w proces decyzyjny. Chciałbym widzieć wszystkie opracowania WUG-u, GIG-u — wskazuje Krzysztof Stanisławski w rozmowie z "DZ".
Dodatkowo, w piśmie skierowanym do minister przemysłu, przedstawiciele "Kadry" oceniają też, iż jak dotąd umowa społeczna nie jest należycie realizowana, a czas po jej podpisaniu jak dotąd został zmarnowany.
— Jako strona społeczna umowy społecznej domagamy się respektowania jej zapisów, także w przypadku ruchu Rydułtowy KWK ROW — żądają przedstawiciele MZZ Kadra, wcześniej zaznaczając, że umowa społeczna jest zobowiązaniem rządu do prowadzenia określonej polityki energetycznej państwa.
Autor: Piotr Chrobok/Dziennik Zachodni