Negocjacje płacowe we wszystkich trzech beskidzkich zakładach spółki Hutchinson Poland – w Bielsku-Białej i dwóch w Żywcu – zakończyły się podpisaniem protokołów rozbieżności. Jak informuje NSZZ „Solidarność" Region Podbeskidzie, związkowcy na razie oflagowali zakłady i czekają na mediatora.
W ubiegłym tygodniu informowaliśmy o fiasku rozmów dotyczących podwyżek w bielskim zakładzie Hutchinsona. Niestety, sytuacja w dwóch zakładach w Żywcu również nie przynosi dobrych wiadomości dla pracowników.
– Pracodawca po raz kolejny udowodnił, że kompromis i porozumienie są mu obce. Podobnie było w przypadku rozmów o odprawach dla zwalnianych pracowników – dostali jedynie jałmużnę. Teraz czekamy na mediatora – skomentował Mieczysław Bienias, przewodniczący „Solidarności” w bielskim Hutchinsonie.
W jego zakładzie negocjacje w sprawie podwyżek dla całej, liczącej 750 osób załogi, toczą się od listopada ubiegłego roku. Pod koniec stycznia przerodziły się w spór zbiorowy.
– Nieco ustąpiliśmy z pierwotnych żądań i obecnie domagamy się wzrostu wynagrodzeń o 2,80 zł brutto na godzinę, z wyrównaniem od początku roku w formie specjalnej premii. Dla pracowników na stawkach miesięcznych oznaczałoby to podwyżkę o 470 zł brutto. Tymczasem pracodawca proponuje jedynie kosmetyczne zmiany – przesunięcia środków z premii i dodatków stażowych do stawek zasadniczych. W rzeczywistości to nie są żadne podwyżki. Od samego mieszania herbata nie staje się słodsza – podkreśla Bienias.
Do porozumienia nie doszło.
W rozmowie z Dziennikiem Zachodnim przewodniczący Bienias przyznał, że trudno nazwać dotychczasowe negocjacje faktycznymi rozmowami, skoro pracodawca kategorycznie odmawia podwyżek. Dodał, że strajk pozostaje realnym scenariuszem.
Więcej w artykule Dziennika Zachodniego: Będzie strajk w beskidzkich zakładach Hutchinsona? Nie ma porozumienia w sprawie podwyżek płac. "Nie zauważyliśmy woli kompromisu"