Rozumiem, że przychodzą nowi ludzie, że chcą układać klub i sprawy w nim po swojemu, ale pewną bezczelność można sobie darować - pierwsza w mediach rozmowa z Janem Urbanem, zwolnionym trenerem Górnika Zabrze.
Panie trenerze, co się wydarzyło dziś (we wtorek) rano?
Panowie Bartłomiej Gabryś, Michał Siara i Łukasz Milik przed treningiem weszli do mojego gabinetu trenerskiego i poinformowali mnie o zwolnieniu, a potem poszli do szatni przekazać, że nowym trenerem będzie Piotr Gierczak. Forma była bardzo słaba i przykra. Miałem wrażenie, że panowie chcą pokazać swoją siłę. Przyznam, że byłem bardzo zaskoczony, ale jednak nie na 100 procent.
Czyli spodziewał pan się takiej decyzji?
Może nie spodziewałem się, ale wiedziałem, że coś się święci. Wiedziałem, że już w jesiennej rundzie miałem zostać zwolniony, gdy mieliśmy porażki, ale ostatecznie wybroniłem się wynikami. Wiem, że kilka osób teraz też wiedziało, że decyzja zapadła, dlatego tak szybko to załatwiono, zanim sprawa się rozniosła. Brakowało tylko tego, żeby o 6 rano przyjechali do domu, żeby mi to przekazać.
To podobne zwolnienie do tego, które pan już w Górniku przeżył w czerwcu 2022?
Tak, łączy je, nazwałbym to, pewna nienormalność. Rozumiem, że przychodzą nowi ludzie, że chcą układać klub i sprawy w nim po swojemu, ale pewną bezczelność można sobie darować. Przecież ja na jutro byłem umówiony z Łukaszem Milikiem. Mógł wtedy powiedzieć: chcemy już dać szansę komuś innemu, zrozumiałbym, taki jest los trenera. Trzeba być gotowym, że wcześniej niż się planowało ma się dużo wolnego. Oba wydarzenia łączą też ludzie, którzy w piłce są nowi, mają małe doświadczenie.
Bartłomiej Gabryś powiedział w rozmowie z DZ, że zadecydowało kilka czynników. Na przykład ten, że odrzucił pan ofertę przedłużenia kontraktu.
Nie przyjąłem jej, bo przyjąć nie mogłem. I oni o tym wiedzieli. To była gra pozorów. Zaproponowali taki kontrakt, o którym wiedzieli, że powiem "nie".
Drugą zasadniczą kwestią były wyniki sportowe.
Mamy trzy porażki z rzędu, to prawda. Ale zespół gra dobrze. Czasem jednak decydują detale, my byliśmy nieskuteczni, nie potrafiliśmy zamknąć meczów, a rywale to wykorzystali. Piłka to taka gra, w której nie zawsze wyniki są sprawiedliwe.
A może nie wystawiał pan zawodników, jakich chcieli widzieć na boisku zarząd i dyrektor sportowy?
Słyszałem takie opinie, ale nigdy nikt nie powiedział mi tego wprost, chociaż dyrektor czasem sugerował, żeby zagrał ten czy tamten. U mnie takie rzeczy nie przechodzą. Jestem trenerem, odpowiadam za grę i wyniki. Robię wszystko, żeby wystawić najlepszą drużynę, na podstawie obserwacji na treningach, na meczach i podczas różnych innych sytuacji. Nie jestem podatny na sugestie.
Jak zareagowali piłkarze?
Nie było okazji do dyskusji. Podziękowałem im, podobnie jak innym pracownikom klubu.
Pojawi się pan jeszcze na stadionie, żeby się pożegnać z kibicami?
Przekazano mi, że jest taki pomysł, coś mówiono o szacunku, ale jaki on jest dziś zobaczyłem, to puste słowa. Nie wiem, czy jeszcze przyjadę, nie zastanawiałem się nad tym. A co do szacunku wystarczy mi ten, jaki mam u kibiców.
To co, panie trenerze, teraz Legia?
(śmiech). Nie rozmawiałem z żadnym innym klubem poza Górnikiem. Nie wiem co będę robił, teraz są święta, odpocznę, zobaczę co się wydarzy.
Autor: Rafał Musioł/Dziennik Zachodni /mf/