22 kwietnia 1970 w Strasburgu Górnik znów zremisował z Romą. O awansie do finału PZP zadecydował rzut żetonem – przez lata błędnie uznawanym za monetę.
Najpierw padł remis 1:1 w Rzymie, gdzie Górnik zaskoczył Romę golem Jana Banasia. W rewanżu na wypełnionym po brzegi Stadionie Śląskim Włosi – prowadzeni przez legendarnego „Maga” Helenio Herrerę – nadal uchodzili za faworytów. Herrera nawet obejrzał mecz ligowy zabrzan i uznał, że finał PZP ma już w kieszeni.
Polscy kibice wierzyli w cud. Transparent „Tako Roma momy doma” przeszedł do historii, ale już w 9. minucie Fabio Capello wykorzystał rzut karny i Roma przeszła na "catenaccio". Czas uciekał, aż w samej końcówce Jerzy Gorgoń został sfaulowany, a sędzia wskazał na wapno. Do piłki podszedł Lubański.
– Wziąłem piłkę, napięcie ze mnie spadło. Widzę bramkę jak przez mgłę. Pięć kroków, strzał… w samo okienko. Reszta to tradycja – wspominał później.
Część kibiców, którzy już opuścili stadion, wróciła na trybuny. W dogrywce Lubański zdobył gola na 2:1, ale tuż przed końcem Francesco Scaratti wyrównał. Zabrzanie padli na murawę przekonani, że awansowali dzięki bramce na wyjeździe.
Autor: Rafał Musioł/Dziennik Zachodni
Więcej w artykule Dziennika Zachodniego: 55 lat temu rzucono najsłynniejszy żeton w polskiej piłce. Górnik Zabrze grał z Romą w meczu numer trzy