Co roku po sylwestrowej nocy do schronisk naszego regionu trafia kilkadziesiąt psów i kotów, które uciekły wystraszone hukiem petard.
Zmartwieni właściciele poszukują zwierząt na własną rękę i na portalach społecznościowych. Jednak pierwszą rzeczą, którą powinni zrobić, to wykonać telefon do pobliskiego schroniska.
— Zdarza się, że właściciel odbiera psa nawet dwa, trzy tygodnie po sylwestrowej nocy — mówi Aleksandra Molnar, kierownik miejskiego schroniska w Katowicach.
Pracownicy schronisk apelują o czipowanie psów, a także o zaopatrzenie ich w tzw. adresówkę, czyli doczepianą do obroży informację o danych i numerze telefonu właściciela.
Autor: Agnieszka Loch /pg/