Siatkarska reprezentacja Polski zdeklasowała gospodarzy w finale mistrzostw Europy. Nawet przez moment końcowy wynik tego spotkania nie był dla Biało-Czerwonych zagrożony czym podopieczni Nikoli Grbicia uciszyli rzymskie trybuny.
Na trybunach rzymskiej hali pojawiło się 10 tysięcy widzów. Było wielu Polaków ale to miejscowi przeważali. Rzadko jednak mieli powody do radości, gdyż Biało-Czerwoni w sobotni wieczór rozgrywali koncert. Już dwa asy Norberta Hubera w początkowej fazie pierwszego seta dały nam prowadzenie 4:0.W polu zagrywki Huber dorzucał kolejne ważne punkty i zrobiło się 12:7.
Przewaga nawet wzrosła do 8 punktów ale Włosi zaliczyli zryw i zrobiło się 23:20. Jednak od tej pory nie straciliśmy już żadnego punktu i pierwszy set padł łupem Polaków. W drugiej partii poszliśmy za ciosem. Długo żadna z ekip nie potrafiła odskoczyć na kilka oczek ale asy Marcina Janusza i Wilfredo Leona, a także świetna gra Jakuba Kochanowskiego dały nam prowadzenie.
Włosi znów się zerwali i doprowadzili do remisu ale wtedy dał o sobie znać Aleksander Śliwka i w decydującą fazę drugiej partii wchodziliśmy przy wyniku 19:15. Od tego momentu Polakom wychodziło niemal wszystko i wygrali drugą odsłonę do 21.
I chociaż włoscy siatkarze wypracowali sobie czteropunktową zaliczkę na początku seta numer 3, to z każdym punktem scenariusz układał się po myśli Biało-Czerwonych. Ostatecznie zamknęli tego seta i mecz wynikiem 25:23 i po raz drugi w historii zostali mistrzami Europy.
POLSKA - Włochy 3:0 (25:20, 25:21, 25:23)
Polska: Łukasz Kaczmarek, Aleksander Śliwka, Wilfredo Leon, Jakub Kochanowski, Norbert Huber, Marcin Janusz, Paweł Zatorski (L) oraz Kamil Semeniuk, Tomasz Fornal. Trener: Nikola Grbić.
Włochy: Alessandro Michieletto, Roberto Russo, Yuri Romanò, Daniele Lavia, Gianluca Galassi, Simone Giannelli, Fabio Balaso (L) oraz Riccardo Sbertoli, Leonardo Scanferla (libero). Trener: Ferdinando de Giorgi.
Autor: Piotr Muszalski/pm/