W radiowej galerii Na żywo do połowy września można oglądać wystawę fotografii Iwony Germanek zatytułowaną Herbaria.
Prezentowane prace artystki pochodzą z trzech cykli: Zielnik, Niebieski chlorofil i Broszka.
— Każdy z nas nosi w sobie jakąś historię. Nie tylko własną. — mówi artystka o cyklu Broszka. — Nosimy ślady wydarzeń, których doświadczyli nasi przodkowie. Losy dziadka, babci, rodziców pozostawiają w nas ślady. Zagadnienia związane z traumą międzypokoleniową pokazują, że stan naszej psychiki może wpływać na biologiczną aktywność komórek organizmu. Jednocześnie istnieją mechanizmy, które sprawiają, iż zmiany te podlegają dziedziczeniu. Konsekwencje tego zostają z nami i spinają naszą teraźniejszość z przeszłością niczym broszka. Czasem ten rodzinny klejnot bywa przytłaczający.
Prace z cyklu Niebieski chlorofil to cyjanotypie na papierze akwarelowym wzbogacone woskiem. Niebieski chlorofil odnosi się do wspomnień z dzieciństwa, kiedy to w okresie poprzedzającym dzień Wszystkich Świętych, wspólnie z mamą wykonywałyśmy papierowe kwiaty i utrwalałyśmy je w rozgrzanej parafinie. Cykl jest refleksją nad przemijaniem, ulotnością i kruchością pamięci.
Tak o Zielniku Iwony Germanek pisze Antoni Kreis: Wkładasz opadłe z drzew jesienne liście, pachnące jeszcze wiosną płatki polnych kwiatów i drobne fragmenty roślin pomiędzy kartki dawno przeczytanej, niepotrzebnej ci już książki. Tworzysz zielnik. Wklejasz stare fotografie, skrawki karteczek zapisanych szkolnym atramentem do albumu. Tworzysz pamięć. Czym będzie zielnik, gdy po latach listki wyschną, delikatne płatki pokruszą się, ulecą zapachy, zbledną kolory... A czym jest pamięć? Twarzą kochanej, dawno utraconej osoby, która ukazuje ci się jak przez mgłę, jakby z oddali, jak gdyby zamalowana farbą, przez której cieniutką warstwę widać tylko fragmenty oczu, ust, włosów. Czujesz zapach, ale twarz jest już tylko plamą. Czym jest pamięć? Czy tylko szufladką, do której wkładasz suche źdźbła traw, wspomnienia i listy, okruchy tego czego już nie ma? W delikatnej strukturze ułamanej łodyżki zawarta jest tęsknota. Czy pamięć to coś tak niezbędnego do życia jak woda? Bez wody umierasz z pragnienia. Bez pamięci umierasz z nieistnienia.
Iwona Germanek jest artystką wizualną. Zajmuje się fotografią kreacyjną, portretem oraz szeroko rozumianym eksperymentem fotograficznym.
Jej obszerny, składający się z kilku cykli, projekt „Nitki niepamiętania” został pokazany w Centrum Sztuki Współczesnej w Toruniu w 2021 roku. Od tego czasu wciąż bada obszary pamięci, sięgając po archiwalny materiał wizualny: nie tylko własnej rodziny, ale również zupełnie anonimowych osób. Chętnie włącza do swoich cykli zdjęcia, a nawet całe albumy, które – nikomu już niepotrzebne – sprzedawane są na pchlich targach. Poprzez symboliczną adopcję próbuje przywrócić im pamięć i godność. W swoich pracach posługuje się nie tylko fotografią, ale również kolażem czy fotomontażem. Chętnie sięga także po historyczne techniki fotograficzne. Wykorzystuje wosk, papier japoński czy inne materiały, tworząc obiekty – asamblaże. W jej działaniach wciąż obecna jest tematyka rodziny, wyraźnie wybrzmiewająca w cyklu „Różowy nie istnieje”. Studentka Instytutu Twórczej Fotografii w Opawie. Członkini Związku Polskich Artystów Fotografików w Okręgu Śląskim. Jest autorką dwóch książek artystycznych: Zielnik z 2021 roku i Różowy nie istnieje z 2023. Jej prace znajdują się w zbiorach Muzeum Śląskiego w Katowicach oraz w kolekcjach prywatnych.
/rs/
Jesteśmy prekursorską, na skalę kraju, Rozgłośnią z własną plastyczna galerią. Ściany Radia Katowice zdobią obrazy – pamiątki po kolejnych wernisażach i nawet w przerwach między ekspozycjami jest u nas co oglądać i zwiedzać. Zainteresowanie środowiska wystawianiem w "Na żywo" nie słabnie. Grafiki wystaw rok w rok są szczelnie zapełnione a na swoje wystawy oczekują kolejni plastycy z regionu oraz studenci i absolwenci ASP, których twórczość od samego początku istnienia promujemy.
Ponad 25-letnia tradycja galerii "Na żywo" jest tradycją cenną i niebywale rzadką. Zwłaszcza dzisiaj, kiedy względy nie tylko estetyczne, ale też inne /nie wyłączając politycznych/ rozbijają środowiska artystyczne w drobny mak. Tak się jakoś wspaniale potoczyły losy nieśmiałego pomysłu, że ten stary dobry adres, ta stara dobra firma i jej niewyczerpana ŻYWO-tność przyciągają zarówno największych mistrzów, jak i młode talenty. Lista wystawiających u nas malarzy, grafików i rzeźbiarzy jest już tak długa, że skrupulatne jej odtworzenie grozi nudziarska buchalterią. Poprzestańmy zatem na, nomen omen, obrazowym zestawieniu: Jerzy Duda-Gracz, Witold Pałka, Olgierd Bierwiaczonek, Andrzej Urbanowicz, Urszula Broll, Henryk Waniek, Roman Kalarus, Georgij Safronow, Janusz Karbowniczek, Renata Bonczar, Elżbieta Kuraj, Tadeusz Michał Siara, Stanisław Mazuś, Halina Lerman, Roman Maciuszkiewicz, Roman Nowotarski, Zygmunt Brachmański, Grażyna Zarzecka, Jan Szmatloch, Adam Romaniuk, Jerzy Becela, Ferdynad Szypuła, Jacek Rykała, Ewa Zawadzka, Piotr Szmitke, Jerzy Handermander i wielu wielu innych wspaniałych twórców.
Redaktor Maciej Szczawiński, pomysłodawca, twórca, pierwszy i jak dotąd jedyny, kurator galerii "Na żywo", tak o niej pisze:
"Mówienie o Radiu jako o „ślepym medium” zawsze budziło moją irytacje i sprzeciw. Pomijając trywialność samej formy wywiedzionej z umiarkowanie odkrywczego spostrzeżenia, że zmysłem odbioru jest w tym wypadku słuch, a nie wzrok, kardynalny błąd polega tu na zignorowaniu najważniejszego fenomenu, czyli arcyplastyczności radiowego przekazu. Jakich cudów może ona dokonywać wiedzą dobrze odbiorcy Teatru Polskiego Radia czy reportaży. Ludzki głos jest genialnym, ale bywa, że i prawdomównie okrutnym instrumentem. Prześwietla, odkrywa, wydobywa nierzadko to, co paradoksalnie zostało „zagłuszone” obrazem. Jego definitywną jednoznacznością. Wielokrotnie rozmawiając z artystami przed mikrofonem przekonałem się jak niesamowicie czuła i czujna to sonda. Jak głębokie może być jej zanurzenie. I tak się zaczęło myślenie o swoistej translacji, czyli dotknięciu słowem koloru, konturu czy faktury. Materii zatem już stricte malarskiej. A skoro tak, to dlaczego by nie pójść jeszcze krok dalej? W kierunku radia z... obrazkami?
Pomysł założenia galerii w siedzibie Radia miał dwa bardzo konkretne cele: artystyczny i promocyjny. Jak się przyjmie, myślałem, ten nowy punkt na mapie kulturalnej miasta? Jaka okaże się atrakcyjność Radia dla twórców bazujących przecież nie na dźwięku, ale na widomym efekcie swej pracy? Jakiego rodzaju dialog wywiąże się pomiędzy tymi biegunowo różnymi zjawiskami? Promocję natomiast rozumiałem poczciwie: stwórzmy miejsce o t w a r t e. Przyjazne dla wszelkich opcji artystycznych. Miejsce dla ludzi oczekujących spotkania a nie hermetycznego zamknięcia w jedynie słusznej doktrynie. Zaś adres owego miejsca winien się utrwalić mocno i na długo: Polskie Radio Katowice, ul. Ligonia 29."
kwiecień 2025 - Roman Kalarus
maj 2025 - Mona Tusz
w kolejnych miesiącach: Grzegorz Hańderek, Maria Korusiewicz, Iwona Konarzewska, Magda Rajska-Armata, Aleksander Żywiecki, Krzysztof Pasztuła, Czesław Gałużny, Marek Foltyn.