Ile miliardów dołożymy jeszcze do górnictwa i dlaczego to nie wyjaśni się dziś?
Czy umowa społeczna dla górnictwa jeszcze obowiązuje? Jak rozumieć wczorajszą sytuację z Sejmu, w której marszałek woj. śląskiego dosłownie bombarduje panią minister klimatu?
Były wiceminister gospodarki J. Markowski w Radiu Katowice: najważniejsze, by umowa społeczna dla górnictwa została notyfikowana w UE
— Najważniejsze w tym dokumencie jest to, żeby przede wszystkim notyfikowała go Unia Europejska. Wtedy zostanie zalegalizowana sprawa angażowania się środków budżetu państwa w likwidację górnictwa — mówi o umowie społecznej dla górnictwa były wiceminister gospodarki, Jerzy Markowski.
Gość Radia Katowice zwraca uwagę, że kopalnie miałyby otrzymać wsparcie ze środków publicznych w zamian za zmniejszenie zdolności wydobywczych.
— To się dzieje samo, bez pieniędzy publicznych. To chyba taka przelotówka, aby w perspektywie zlikwidować Spółkę Restrukturyzacji Kopalń, aby kopalnie likwidowały się same. Kopalnia Bobrek będzie pierwsza. — ocenia Jerzy Markowski.
— Na tyle znam spryt moich kolegów z górnictwa, że te pieniądze bardzo długo nie trafią na fizyczną likwidację, a będą wspierać bieżące wydobycie węgla. Potem zacznie się coś w rodzaju afery, NIK będzie kontrolował, nowy rząd będzie się tym zajmował i politycy będą udowadniali, że oni mieli rację — przewiduje gość Radia Katowice.
Jerzy Markowski dodaje, że jest zwolennikiem utrzymania Spółki Restrukturyzacji Kopalń, aby to ona likwidowała kopalnie.
— To przynajmniej jest czystsze z formalnego punktu widzenia. Tak jest na przykład w Czechach, gdzie państwowa spółka likwiduje tamtejsze górnictwo. Robi to zresztą zupełnie inaczej niż my w Polsce. Faktem jest jednak to, że to zagmatwa obraz ekonomiczny, a tu zawsze jest obszar do nadużyć. — ocenia były wiceminister gospodarki.
Czy mieszkańcy województwa śląskiego mają prawo obawiać się, czy w domu będzie ciepło, kiedy za oknem będzie zimno?
— Nie tylko na Śląsku, ale w całej Polsce mamy prawo się o to obawiać — odpowiada na powyższe pytanie Jerzy Markowski. — Proszę zwrócić uwagę na liczby. W tej chwili wielkość wydobycia węgla kamiennego do celów energetycznych to tylko 33 mln ton węgla. To wszystko teoretycznie powinno być miejscem zbytu w energetyce. W tych 33 milionach powinno być około 8 mln ton węgla grubego, użytecznego dla celów grzewczych dla ludzi. Mówiąc w skrócie: do tego pieca coś trzeba wrzucić. Jednak tyle nie ma tego węgla. Będzie go nie więcej jak 2-3 mln ton. Będą znowu kolejki przed kopalniami i potem jakieś dziwaczne ratowanie się węglem z importu. Nie będzie on miał prawdopodobnie struktury węgla grubego, a po drugie będzie miał nieskontrolowaną jakość. To spowoduje, że będzie zalegał w portach, tak jak do dziś zalega ten sprowadzony 2 lata temu i nie wiadomo, co z nim zrobić.
Są ludzie, którzy wiedzą czym mamy palić, ale są też tacy, którzy mają władzę, a nie wiedzą czym mamy palić. Do takich trzeba trzeba zaliczyć panią minister Hennig-Kloskę. Przyjęła generalną zasadę, jeśli chodzi o realizowaną przez siebie doktrynę polityki energetycznej, że trzeba najpierw zlikwidować to, co się ma. Ta doktryna wynika albo z totalnego bałaganu lub braku odpowiedzialności, albo z totalnej niekompetencji" - ocenia Jerzy Markowski.
Jak dodaje gość Radia Katowice, ubolewa że konstruując rząd nie skonstruowano organu centralnego państwa, który będzie odpowiadał za politykę energetyczną kraju.
— Nam się wydaje, że za to odpowiada minister przemysłu. Wszyscy mówią "wy tam na Śląsku sobie z tym poradzicie". Nie poradzimy, bo nie mamy żadnych kompetencji formalnych. Politykę energetyczną państwa kreuje minister klimatu, który ma do tego taki stosunek, jaki ma. Czyli najpierw zlikwidować, a później ewentualnie coś powstanie. — uważa były wiceminister gospodarki.
— Nie mamy jeszcze energetyki jądrowej, energetyka odnawialna to 25 procent mocy zainstalowanej. Jeszcze za dwa lata wypadnie nam połowa energetyki węgla brunatnego. Ci ludzie zdają się być zupełnie obojętni wobec liczb" - mówi Jerzy Markowski. "Te dokumenty przedstawiające deficyt energii elektrycznej i surowców energetycznych przedstawiają oficjalne agencje rządowe, jak PSE. To są dokumenty, które już dziś prognozują deficyt mocy i energii elektrycznej. Jak można w cywilizowanym państwie zakładać, że nie będzie czegoś, od czego zależy nasz poziom cywilizacyjny? — zastanawia się gość Radia Katowice.
Zapytany ile minister klimatu wytrzyma jeszcze na swoim stanowisku, Jerzy Markowski odpowiada: "Dziwię się, że premier Tusk wytrzymuje jej obecność w rządzie. Znam premiera Tuska ze wspólnej obecności w czwartej kadencji Senatu. Powiem szczerze, że nie pasuje mi to do jego obrazu, że to toleruje. Powinien coś z tym zrobić, bo to zaczyna i na dziś, i na perspektywę, szkodzić opinii o jego rządzie.
O minister przemysłu Marzenie Czarneckiej gość Radia Katowice mówi, że przyjęła ona "elegancką formę funkcjonowania".
— Przyjęła wszystkich, rozmawia ze wszystkimi. Ma świadomość, że nie ma kompetencji stanowiących i zakłada, że to ją będzie w jakiś sposób tłumaczyło. Niestety nie. Ludzie przychodzący do niej z realnymi problemami oczekują od konstytucyjnego członka rządu decyzji. Oni przychodzą po pomoc, a nie po rozgrzeszenie. — mówi Jerzy Markowski. — Trzeba coś z tym zrobić. Dobrze życzę pani minister, jeśli chodzi o jej misję, ale jeśli pan premier nie chce się tłumaczyć z tego, że powołał instytucję ministra przemysłu na Śląsku nie dając do dyspozycji żadnych narzędzi, to powinien to jak najszybciej zrobić.
Z Jerzym Markowskim, byłym wiceministrem gospodarki rozmawia Marcin Zasada.
Zawsze jesteśmy w centrum wydarzeń. Dyskutujemy o problemach ważnych dla kraju i regionu. Zadajemy trudne pytania, zmierzamy do sedna sprawy. Wykładamy kawę na ławę.