W szpitalu w Żywcu zamykane są oddziały szpitalne w związku z brakiem lekarzy.
Uczelnie, które wcześniej nie miały wydziału lekarskiego rozpoczęły kształcenie lekarzy. Jaka jest opinia lekarzy o tak zwanych alkotubkach?
Szpital Żywiec zapowiedział na zawieszenie pracy trzech oddziałów i dwóch poradni.
To dwa oddziały Chirurgii Ogólnej i Onkologicznej oraz oddział Chorób Wewnętrznych z pododdziałem nefrologii a także poradnie: położniczo-ginekologiczna oraz urazowo-ortopedyczna. Jak mówił w Radiu Katowice prezes Okręgowej Rady Lekarskiej w Katowicach doktor Tadeusz Urban problemy finansowe placówki wynikają z braku pieniędzy za nadwykonania.
— Wiadomo jest, że jeżeli ktoś inwestuje bardzo duże pieniądze po to, żeby publiczna strona zyskała i żeby mogła świadczyć usługi w świetnych warunkach, no to będzie chciał, żeby się to bilansowało ekonomicznie. Jeżeli kadra zaczęła dostawać niepełne wypłaty, zrezygnowała z pracy. W związku z tym nie bardzo ma kto te świadczenia w tej chwili wykonywać w tym szpitalu. — powiedział dr Urban.
Według zarządu placówki, szpital nie otrzymał od NFZ 43 milionów złotych z czego około 10 milionów to zapłata za świadczenia nielimitowane a pozostała suma to świadczenia limitowane.
Lekarz powinien być kształcony w miejscu temu przeznaczonym, które ma kadrę, ma bazę, przede wszystkim kliniczną.
— Kształcenie medyków na bazie nowootwartych wydziałów, korzystających ze szpitali powiatowych nie jest dobrym pomysłem — mówił w Radiu Katowice prezes Okręgowej Rady Lekarskiej w Katowicach doktor Tadeusz Urban. — Jeżeli coś planujemy na bazie szpitala powiatowego, to jest pytanie, kto będzie kształcił tych studentów na przyszłych lekarzy w tych szpitalach. Te szpitale mają czasem problem z bieżącą działalnością. Te szpitale czasami mają problem z obsadzeniem grafików dyżurowych, a teraz dojdzie im jeszcze jedno zadanie, czyli zajęcia praktyczne ze studentami przy pacjencie.
Według danych, w Polsce na każdy 1 tys. mieszkańców przypada 3,4 praktykującego lekarza oraz 5,7 praktykujących pielęgniarek. To jedne z najniższych wskaźników w krajach OECD.
Afera związana z tak zwanymi alkotubkami pokazuje, że Polacy mają problem z piciem alkoholu.
Jak mówił w Radiu Katowice prezes Okręgowej Rady Lekarskiej w Katowicach doktor Tadeusz Urban, najlepiej pokazują to statystyki sprzedaży tak zwanych "małpek". Jedna czwarta małych butelek jest sprzedawana do południa.
— Przerażająca jest ilość sprzedaży tak zwanych "małpek" w godzinach rannych i dopołudniowych. Jeżeli sprzedaje się 3 miliony tych buteleczek, to znaczy, że 3 miliony Polaków w ciągu dnia jest już pod wpływem alkoholu, bo nie wierzę, że ktoś o 6:00 rano kupuje sobie na wieczór. — powiedział doktor Tadeusz Urban.
Władze próbują rozwiązać problem.
— Próbuje rząd walczyć poprzez ograniczenie dostępności, chociażby nocami, więc coś zaczyna się dziać. Natomiast, czy to faktycznie wpłynie na zmniejszenie konsumpcji alkoholu tego nie wiemy.
Według ostatnich dostępnych danych Organizacji Współpracy Gospodarczej i Rozwoju, europejska średnia spożycia czystego alkoholu na osobę w wieku co najmniej 15 lat wynosiła w 2021 roku 11,3 litra, w Polsce było to około 11,7 litra.
Z prezesem Okręgowej Rady Lekarskiej w Katowicach dr. Tadeuszem Urbanem rozmawia Piotr Pagieła.
Państwa i moim telefonicznym gościem jest prezes Okręgowej Rady Lekarskiej w Katowicach doktor Tadeusz Urban. Dzień dobry panie doktorze.
Dzień dobry panie redaktorze. Witam serdecznie słuchaczy.
Panie doktorze trudne tematy dzisiaj przed nami, bo zaczynamy od szpitala w Żywcu, który zapowiedział, że dziś zawiesi dwa a w zasadzie trzy kluczowe dla szpitala powiatowego oddziały interny i chirurgii oraz dwie poradnie, między innymi ginekologiczno-położniczą. Sytuacja w szpitalu w Żywcu wynika z tego, że nie dostaje on pieniędzy za nadwykonania, ale tak jest w wielu innych polskich placówkach. Ten szpital w Żywcu to jest egzemplifikacja tego co się dzieje?
Żywiec to taki ciekawy przykład. Dlatego, że jest to taki szpital, który trochę inaczej funkcjonuje niż większość placówek publicznych ochrony zdrowia. On jest stworzony na bazie partnerstwa publiczno-prywatnego. Wiadomo jest, że jeżeli ktoś inwestuje bardzo duże pieniądze, te prywatne, po to żeby publiczna strona publiczna zyskała i żeby mogła świadczyć usługi w świetnych warunkach, kupuje doskonały sprzęt, to będzie chciał żeby to się bilansowało ekonomicznie, więc będzie starał się wykonywać jak najwięcej świadczeń. Niestety jeżeli te świadczenia nie są płacone na bieżąco to pojawia się sytuacja kryzysowa, czyli nie ma pieniędzy na funkcjonowanie a przede wszystkim na wypłaty dla personelu. Tutaj to co mamy w Żywcu, jeżeli kadra zaczęła dostawać niepełne wypłaty, więc zrezygnowała z pracy. W związku z czym nie bardzo ma kto te świadczenia w tej chwili wykonywać w tym szpitalu, więc stąd chyba ta decyzja o zamknięciu czy zawieszeniu działalności.
Panie doktorze wejdę panu w słowo. Minister zdrowia Izabela Leszczyna tak mówiła o Szpitalu Żywiec: „Wielki kapitał chciał zrobić biznes”. To źle, że kapitał chciał zrobić biznes?
Pewno nie. To jest oczywiste w ekonomii, że jeżeli ktoś wykłada pieniądze to chciałby żeby one się zwróciły przynajmniej albo chciałby jeszcze na tym zarobić. Natomiast w ochronie zdrowia zawsze jest pewien dylemat, szczególnie jeżeli tyczy to świadczeń nielimitowanych. Ponieważ teoretycznie są nielimitowane, więc teoretycznie powinny być zapłacone, ale będą zapłacone wtedy kiedy Narodowy Fundusz Ochrony Zdrowia będzie miał na to środki. Bardzo jest niedobrze, że te świadczenia nie są płacone na bieżąco. To dotyka praktycznie wszystkich szpitali, szczególnie tych powiatowych, które zapewniają tę opiekę zdrowotną najbliżej domu. Ich zadania to przede wszystkim te cztery podstawowe dziedziny medycyny, czyli chirurgia, interna, pediatria i ginekologia. Natomiast akurat na tych specjalnościach bardzo trudno jest -brzydko mówiąc- „zarobić” pieniądze. W związku z tym, też to co widać w Żywcu, wszyscy skupiają się na tych dobrze płatnych, specjalistycznych, wysokospecjalistycznych usługach.
Panie doktorze a gdzie w tym wszystkim jest pacjent? Można powiedzieć pacjentowi: „Przepraszamy, proszę przyjść w przyszłym roku albo nie wiem kiedy” – to mówił przedstawiciel spółki, która zarządza Szpitalem Żywiec. Przecież pacjent jest najważniejszy.
Oczywiście, że jest najważniejszy, ale też trzeba pamiętać, że przede wszystkim szpitale powiatowe miały funkcjonować w tym zakresie usług limitowanych, czyli właśnie tych podstawowych, zabezpieczających powiat, miasto i tak większość szpitali stara się działać. Żywiec spróbował zrobić zakres usług jak dobry wojewódzki szpital wielospecjalistyczny, bo tam są procedury nielimitowane. Zrobił. Fakt, pacjenci zostali wyleczeni, niesiono im pomoc, tylko pytanie czy były gwarancje, że te środki zostaną w takim dużym zakresie takiemu szpitalowi wypłacone. To zawsze jest pewne ryzyko biznesowe, też tu się pojawia. W normalnym szpitalu, takim samodzielnym publicznym ZOZ-ie, tam dyrektorzy muszą zupełnie inaczej liczyć środki i możliwości.
Panie doktorze to o zupełnie innej chorobie polskiej służby zdrowia, a w zasadzie ochrony zdrowia porozmawiajmy, bo ta choroba powoduje zamykanie oddziałów z zupełnie innych powodów. Choroba – to brak lekarzy. W Polsce na 1000 mieszkańców przypada 3,4 praktykującego lekarza, dla krajów OECD to 3,7 oraz 5,7 praktykujących pielęgniarek przy średniej OECD 9,2. I tu pojawia się problem kształcenia lekarzy. Poprzedni rząd miał na to pomysł, można kształcić praktycznie wszędzie byle w pobliżu był szpital, który zapewni bazę. Czy to rozwiązanie ma sens i przyszłość?
Właśnie tutaj mamy wątpliwości, jako samorząd lekarski na pewno będziemy temu się przyglądali bardzo, ze względu na to, że jeżeli coś budujemy na bazie szpitala powiatowego -a przed chwilą mówiliśmy, że te szpitale mają problemy kadrowe już- to jest pytanie kto będzie kształcił tych studentów na przyszłych lekarzy w tych szpitalach? Te szpitale mają czasem problem z bieżącą działalnością, te szpitale mają czasami problem z obsadzeniem grafików dyżurowych a teraz dojdzie im jeszcze jedno zadanie, czyli zajęcia praktyczne ze studentami przy pacjencie. To zawsze jest takie rozwiązanie, które trochę budzi wątpliwości.
Panie doktorze to ani dobre rozwiązanie dla lekarzy, ani dla studentów, ani dla pacjentów?
Dokładnie tak.
W Polsce uczelnie oferują 5000 miejsc stacjonarnych i 1200 miejsc niestacjonarnych i ta liczba szybko rośnie. Czy to może być jednak sposób na brak lekarzy i starzenie się tego środowiska?
Myślę, że to jest na pewno dobry kierunek. Ponieważ my kiedyś ograniczyliśmy. Za czasów PRL-u kształciliśmy mniej więcej 6500 lekarzy rocznie. Później zeszliśmy do poniżej 3000. Ten spadek niestety odbił się tym, że ta dziura pokoleniowa w kadrach jest przepotężna. To co nas jeszcze najbardziej martwi i niepokoi, że jednak 25% lekarzy, którzy są zarejestrowani w Izbach Lekarskich, to są emeryci i oni dalej są czynni zawodowo. Gdyby ci emeryci z dnia na dzień zrezygnowali z pracy, byłaby gigantyczna zapaść. A ich trzeba zastąpić będzie, a „wyprodukowanie” -brzydko znowu bardzo mówiąc- sprawnego lekarza to nie jest kwestia 6 lat studiów. To później dopiero zaczyna się to najważniejsze, czyli zdobywanie doświadczenia, wykorzystywanie tej wiedzy teoretycznej ze studiów w praktyce, a na to potrzeba czasu. Jeżeli się założy, że specjalista to jest kolejne 6 lat, to dopiero za 12 lat liczba specjalistów będzie w jakiś sposób odczuwalny zwiększona.
A do tego czasu najlepiej żebyśmy zdrowi byli. Panie doktorze na koniec, bo ostatnia naszej rozmowy, o alko-tubkach chciałem porozmawiać. To był numer jeden ostatnio debaty publicznej. Dobrze się stało, że te alko-tubki zostały wycofane i że zrobiła się wokół tego afera, ale jeśli chodzi o spożycie alkoholu, który wpływa na nasze zdrowie, to jest ono ogromne. Czy jest jakaś szansa waszym zdaniem, lekarzy, by coś z tym zrobić, by Polscy pili mniej?
Próbuje rząd walczyć poprzez ograniczenie dostępności, chociażby nocami, więc coś zaczyna się dziać. Natomiast czy to faktycznie wpłynie na zmniejszenie konsumpcji? Tego nie wiemy. Przerażająca jest liczba sprzedaży tych tzw. „małpek” w godzinach rannych i dopołudniowych, bo to znaczy, że jeżeli sprzedaje się 3 miliony tych buteleczek, to znaczy że 3 miliony Polaków w ciągu dnia jest już pod wpływem alkoholu, bo nie wierzę, że ktoś o 6:00 rano czy o godzinie 8:00 kupuje sobie alkohol na wieczór. Najprawdopodobniej będzie on spożyty w ciągu dnia i to w pracy. To było niebezpieczeństwo, że te tubki zwiększą niestety popyt na ten alkohol w tych godzinach, właśnie w tej formie, bo ona miała być po prostu łatwa w użyciu. Ale szczęśliwie się stało, że szybko zareagowano. Tu znowu może rola mediów, które to odpowiednio nagłośniły i jednak politycy przejęli się tym faktem.
I tu musimy panie doktorze postawić kropkę. Czas naszej rozmowy minął. Prezes Okręgowej Rady Lekarskiej w Katowicach doktor Tadeusz Urban, od kilku dni wyróżniony medalem Gloria Medicinae -najwyższe wyróżnienie przyznawane przez Polskie Towarzystwo Lekarskie- gratulujemy i dziękujemy za czas nam poświęcony.
Serdecznie dziękuję. Pozdrawiam panie redaktorze i pozdrawiam słuchaczy.
Zawsze jesteśmy w centrum wydarzeń. Dyskutujemy o problemach ważnych dla kraju i regionu. Zadajemy trudne pytania, zmierzamy do sedna sprawy. Wykładamy kawę na ławę.