Był to rok rozczarowujący dla Górnego Śląska - ocenił na antenie Radia Katowice lider Ruchu Autonomii Śląska Jerzy Gorzelik. — Mam wrażenie, że jako Ruch, Śląsk nie wykorzystaliśmy tego okna pogodowego, które otworzyło się na krótki czas. W zasadzie jedyna rzecz, o której możemy myśleć jako o realnym postulacie, którego spełnienie może nastąpić w najbliższym czasie, to jest język regionalny — dodaje gość rozgłośni.
Na uwagę, że potencjalne przyjęcie ustawy uznającej śląski za język regionalny to i tak więcej w porównaniu z tym, na co można było liczyć jeszcze 10 lat temu, Jerzy Gorzelik odpowiada, że "apetyt rośnie w miarę jedzenia".
— Ten apetyt pobudziły również deklaracje polityków obecnej koalicji rządzącej przed ostatnimi wyborami samorządowymi [o mniejszości etnicznej - przyp. red.] — mówi gość Radia Katowice.
Jerzy Gorzelik zastanawia się, czy reprezentantom śląskich spraw nie zabrakło determinacji. Kogo dokładnie ma na myśli?
— Mam na myśli tych, którzy mają odpowiednią sprawczość. Parlamentarzystów, którzy zabiegali o śląskie sprawy i zabiegają o język regionalny - odpowiada lider RAŚ. — O ile jeszcze rok temu dało się wyczuć pewną nutę nadziei, że uda się załatwić mniejszość etniczną, dziś tej nadziei w ich głosie już nie słyszę. Myślę, że wystąpienie kandydata na urząd prezydenta RP, który podtrzymał deklaracje swojej partii uznania języka regionalnego, to miara tego rozczarowania. W momencie kiedy przed wyborami prezydenckimi można było mieć nadzieję, że zostanie powtórzona obietnica uznania śląskiej mniejszości etnicznej, już teraz w bardziej oficjalnej formie nic takiego nie nastąpiło. Usłyszeliśmy o języku regionalnym. Było to zresztą okraszone tradycyjną, polską ględźbą o Górnym Śląsku. To wskazuje na to, że obaj liderzy sondaży w ogólnopolskiej skali zabiegają o częściowo podobny elektorat żyjący pewnymi mitami narodowymi. Mitami, w których Górny Śląsk funkcjonuje w propagandowych kliszach. Skoro tak jest, to trzeba jeszcze wiele energii i determinacji, żeby osiągnąć cel jakim jest mniejszość etniczna — dodaje.
Jerzy Gorzelik wskazuje też na inne wydarzenie mijającego roku, które określa mianem "porażki".
— Ruch Autonomii Śląska poniósł porażkę. Nie udało się wrócić do sejmiku województwa śląskiego — mówi w Radiu Katowice.
Zdaniem lidera Ruchu Autonomii Śląska jest to "smutna refleksja".
— Nie to, że nastąpiła degrengolada politycznego ruchu śląskiego, ale jakie są tego konsekwencje. Konsekwencje odczuliśmy, kiedy sejmik województwa śląskiego przyjął uchwałę w sprawie Roku Tragedii Górnośląskiej. Brzmi tak, jakby przyjęto ją 20 lat temu. Mowa jest tylko o zbrodniach sowieckich. Nie ma nic o polskim udziale w Tragedii Górnoślązaków — podkreśla gość Radia Katowice.
Zdaniem Jerzego Gorzelika, zdecydowanie bardziej "odważną" uchwałę przyjął sejmik województwa opolskiego.
— Kiedy RAŚ był w sejmiku województwa śląskiego, ta sytuacja wyglądała odwrotnie. Wydawało się, że są politycy partii ogólnopolskich, którzy w sejmiku zadbają o śląskie sprawy, bo przecież niejednokrotnie deklarowali to przed wyborami. Coś im umknęło. Podejrzewam, że po prostu nie czują tych spraw. Nie doszukuję się tutaj złej woli, a braku regionalistycznej wrażliwości. Obawiam się, że śląskie sprawy będą się ślimaczyć dopóki nie nastąpi ponowna konsolidacja górnośląskiego ruchu regionalistycznego — ocenił Jerzy Gorzelik.
Zdaniem lidera Ruchu Autonomii Śląska, do wspomnianej przez niego "ponownej konsolidacji" potrzebna jest nowa energia i nowi ludzie.
— Wydaje mi się, że potrzeba nowej energii, nowych ludzi. Nie jestem prorokiem, nie wiem co musiałoby się wydarzyć, żeby znowu pojawiła się taka energia, jaka towarzyszyła Ruchowi Autonomii Śląska dziesięć, kilkanaście lat temu — przyznaje gość rozgłośni.
Lider Ruchu Autonomii Śląska krytycznie ocenił kandydatów na nowego dyrektora Muzeum Śląskiego w trwającym konkursie na tę funkcję.
— Mam pewnego faworyta w tym gronie. Jednak to, jaki jest skład kandydatów, świadczy o upadku tej instytucji. Jeszcze jakiś czas temu była mowa o konkursie międzynarodowym i że przyjdą wielkie nazwiska. To największe muzeum w regionie, a jego utrzymanie kosztuje podatnika olbrzymie miliony. Tymczasem widać, że kandydaci o znaczeniu ponadregionalnym, omijają Muzeum Śląskie. Tak jakby się bali wejść na minę — mówi Jerzy Gorzelik.
Zawsze jesteśmy w centrum wydarzeń. Dyskutujemy o problemach ważnych dla kraju i regionu. Zadajemy trudne pytania, zmierzamy do sedna sprawy. Wykładamy kawę na ławę.