- Pracowałem w kilku klubach i mogę - bez kurtuazji - śmiało powiedzieć, że zawodnicy Piasta lubią ze sobą przebywać, walczą o siebie i potrafią wstawić się jeden za drugiego. To jest coś z czym spotykam się pierwszy raz. - mówi trener Piasta Gliwice Dariusz Wdowczy w wywiadzie na stronach gliwickiego klubu.
W siedmiu meczach grupy spadkowej Piast wyglądał tak jak Pan chciał? Było widać różnicę w grze oraz osiąganych wynikach.
- Najważniejsze były dla nas punkty i - co za tym idzie - utrzymanie. Styl schodził na dalszy plan, aczkolwiek w tych ostatnich meczach nam go nie brakowało. Te spotkania dobrze wyglądały. Nawet w starciu z Zagłębiem Lubin stworzyliśmy sobie więcej sytuacji i nieźle się prezentowaliśmy, chociaż przegraliśmy. Cieszę się, że wygraliśmy z Cracovią i zwycięstwem zakończyliśmy ten sezon. To dało nam 10. miejsce w tabeli na koniec sezonu.
Przez cały czas zachowywał Pan spokój, ale proszę powiedzieć szczerze czy był moment nerwów i niepokoju?
- Każdy mecz, który rozgrywaliśmy niósł ze sobą pewną dozę emocji, np. w Gdyni, gdzie przegrywaliśmy 0-1 i straciliśmy zawodnika... ale nawet grając w dziesiątkę przejęliśmy inicjatywę, co było bardzo pozytywne. Ze Śląskiem Wrocław i Górnikiem Łęczna było podobnie - każde spotkanie miało ładunek emocjonalny. Piłkarze dobrze reagowali, bo nie byliśmy perfekcyjni, ale potrafiliśmy wygrywać. Na ławce potrafiliśmy zachować spokój, a to przełożyło się na zachowanie drużyny.
Długo zajęło Panu czasu dotarcie do drużyny?
- Myślę, że cały czas się docieramy i poznajemy. Cieszy mnie to, że ostatnie spotkania potrafiliśmy zagrać na "zero z tyłu" oraz byliśmy kreatywni i strzelaliśmy bramki. Ten zespół ma spory potencjał, ale potrzeba mu większej wiary. Po trzeciej bramce w meczu z Wisłą Płock zobaczyłem drużynę, która potrafi grać w piłkę. Przy 0-0 trzeba było robić wszystko, aby wygrać, czyli mieć swój styl i być konsekwentnym. Trzeba być odpowiedzialnym za drużynę także wtedy, gdy jest duża presja i ciśnienie, a nie tylko wtedy, kiedy się układa. Nie wymagam tego od Denisa Gojko, Patryka Dziczka czy Łukasza Krakowczyka, ale przede wszystkim od tych piłkarzy, którzy mają doświadczenie w ligowej piłce.
/mm/