Weronika Falkowska, po raz pierwszy w swojej karierze, została mistrzynią Polski w tenisie ziemnym. W finale, zawodniczka Górnika Bytom, pokonała Martę Leśniak. W rywalizacji panów równych sobie nie miał Paweł Ciaś.
Wydawało się, że po dobrym pierwszym secie wygranym przez Falkowską 6:2 mecz ułoży się po myśli rozstawioną z "jedynką" tenisistką. Ale rewelacja tego turnieju po raz kolejny pokazała, że walczy do końca. Leśniak postawiła się faworytce i doprowadziła do 2. seta. Otwarcie decydującej partii było wyrównane, ale od stanu 2:2 stopniowo przewagę zaczęła budować Falkowska, która odskoczyła na 5:2. W kolejnym gemie, przy serwisie Leśniak, zawodniczka bytomskiego klubu nie zdobyła punktu. Ale już w następnym była górą.
Weronika Falkowska (PZT Team/KS Górnik Bytom) - Marta Leśniak (KT Kubala Ustroń) 6:2, 3:6, 6:3
- Marta bardzo dobrze zagrała w drugim secie, a ja w nim przegrałam kilka ważnych piłek. Przy po trzy trochę mi spadła koncentracja i uciekło mi kilka gemów. Ale po tym secie się zresetowałam i w decydującym już pociągnęłam grę i przede wszystkim zrealizowałam taktykę jaką miałam przygotowaną przed meczem. Ja zawsze walczę do końca i nie oddaję nic za darmo – powiedziała Falkowska.
W finale mężczyzn, faworyt publiczności, długo prowadził. Reprezentujący miejscowego Górnika Martyn Pawelski prowadził w pierwszym secie 4:1 ale im dalej w mecz tym lepiej zaczął się odnajdywać bardziej doświadczony Paweł Ciaś. Na co dzień reprezentujący klub Kubala Ustroń doprowadził do wyrównania 4:4. Potem przełamał Pawelskiego w 12. gemie i wygrał seta 7:5.
Drugi set nie miał już historii. Pawelski miał problemy z ręką, konieczna była pomoc medyczna, ale kontynuował walkę. Nie zdobył już do końca gema i Ciaś wygrał drugą partię 6:0 i zdobył 4. tytuł mistrza Polski w swojej karierzę.
Paweł Ciaś (KT Kubala Ustroń) - Martyn Pawelski (PZT Team/KS Górnik Bytom) 7:5, 6:0
- Na początku nie czułem się pewnie, chyba podświadomie stres trochę górował. Martyn jednak więcej piłek trafiał. Ale czym dalej wchodziłem w mecz, tym bardziej moje piłki wracały, wracały, wracały. Starałem się nie robić niewymuszonych błędów, żeby jednak przeciwnik musiał się wykazać i żebyśmy się mogli zmęczyć. Nie chciałem, żeby to było tak, że stres weźmie górę, że będzie 1:6, 2:6 i pójdziemy wszyscy z niedosytem do domów – powiedział Ciaś.
Autor: Piotr Muszalski/pm/
Rząd ogłosił na 30 dni stan klęski żywiołowej w kilku województwach